W każdym mieście są dzielnice, ulice lub zakamarki, o których krążą legendy. U mnie w mieście też. Pamiętam swoją pierwszą wizytę na jednej z takich dzielnic. W głowie miałam nieciekawy obraz – zakapturzonych mężczyzn w bramach z nożami w kieszeni; agresywnych żuli pod sklepami; puste ulice; lecące z okien puszki czy butelki po piwach. Chociaż mam kilka kilometrów (z 20 minut spacerkiem) do tego miejsca przez uprzedzenia nigdy prędzej nie miałam okazji tam być. Swój okres buntu przechodziłam bardzo późno, dlatego nie chcąc sprawiać problemów tacie nie zapuszczałam się tam. Ale wróćmy do mojej pierwszej wizyty. Pamiętam to jak dziś, a na samo wspomnienie delikatnie zawstydzona uśmiecham się do siebie. Był środek lata, bardzo upalny dzień; miałam na sobie czarną sukienkę, niebieskie sandałki i torebkę, którą z całych sił trzymałam w dłoni. Drugą trzymałam dłoń Przemka, z każdym krokiem mocniej zaciskając i chowając się za jego plecami. Z każdym krokiem zaczęłam sobie uświadamiać, że nie tego się spodziewałam.
Dzielnica żyła
Uśmiechnięte dzieci biegały po podwórkach, dorośli siedzieli na ławkach, murkach, krzesłach. Na jednej z polan były akurat prowadzone warsztaty, w których każdy – zarówno kilkulatek jak i kilku-dziesięciolatka znaleźli coś dla siebie. To miejsce pomimo unoszącego się kurzu tętniło życiem, zauroczyło mnie. Nie powiem, że było idealnie, jednak nie takie wyobrażenie tego miejsca miałam, uświadomiłam sobie jak bardzo stereotypy podcinają skrzydła miejscu i mieszkańcom.
Wracam dziś do domu
Mieszkam na obrzeżach centrum miasta od prawie 25 lat, w tym samym bloku, w tym samym mieszkaniu, mam tych samych miłych sąsiadów; a jednak odczuwam strach. Chociaż z przystanku do domu mam z 5 minuty czuję niepokój. W bramie stoi grupka osób z piwami, na ulicy leży pijany, agresywnie zaczepiający każdego przechodnia mężczyzna. W klatce obok ktoś kilka dni temu wybił szybę. Ze spuszczoną głową przyspieszam kroku by jak najszybciej znaleźć się w domu. Wchodząc do klatki szybko zamykam za sobą drzwi i dopiero odczuwam spokój. Z każdym spokojnym oddechem przychodzą kolejne myśli. Zastanawiam się, co decyduje o skazaniu kogoś na stereotypy. Dlaczego pozwalamy im wciąż żyć, dlaczego powtarzamy wciąż te same często mało prawdziwe opowieści sprzed 10, 15 czy 20 lat? Za tak tolerancyjnych i otwartych ludzi się uważamy, a jednak idziemy na łatwiznę oceniając rzeczywistość przez wpojone nam etykiety.
Samej ciężko mi obiektywnie patrzeć na wiele spraw, jednak takie sytuacji jak dziś pozwalają otworzyć mi oczy i odkleić kilka łatek. Siadam dziś z kubkiem białej herbaty z kawałkami malin i analizuję ostatnie dni, ile razu mijanej osobie przykleiłam łatkę, ile razy spojrzałam na miejsca przez etykietkę, ile razy stereotypy wzięły górę. Zawstydzam się, przez najbliższe dni mam zamiar powoli odklejać łatę.
Masz rację Gosiu. U mnie w szkole pojawiła się moda na plecaki szkolne szyte ręcznie, takie jak tutaj: https://www.brytyjka.pl/plecaki-szkolne-cat-19.html są lepsze, markowe, kolorowe , nie wiem czy to stereotyp, ale wydaje mi się, że ludzi teraz starają się udawać kogoś kim nie są i stąd biorą się stereotypy.
Wspaniały tekst Gosiu. Zapraszam do siebie na dress-room.pl i proszę o komentarz.
Gosiu zapraszam Ciebie do wymiany obserwacji z blogiem topowamoda, buziaki 🙂
Doskonałym przykładem jest fakt, że czasem ubieramy się tak aby wyglądać na kogoś innego. To jest początek poddawanie się stereotypom.
Fajny post. Zapraszam do siebie na przegląd teczek męskich Belveder, o tutaj: belveder.com.pl/sklep/teczki-aktowki/meskie-ze-skory/. Pozdrawiam Tadek
Świetna polska robota :).
Słyszała o tej marce z Serwisu Escargot.
W naszym gimnazjum w Olsztynie mamy aktualnie duży problem z stereotypami, i nietolerancją wśród uczniów 🙁
Dobry, post! inny niż typowe artykuły o modzie i nic nieznaczących tematach.
Pozdrawiam z Męskiego Pubu.